wtorek, 5 listopada 2013

"Igrzyska śmierci"

"Igrzyska śmierci" to film, do którego mam spory sentyment, pewnie dlatego, że czytałem/am książkę (genialną, tak btw.). Jednak postaram się ocenić sam film z perspektywy osoby, która nie zaliczyła tej lektury.
Akcja rozgrywa się w państwie Panem (dawna Ameryka Północna), podzielonym na Kapitol i dwanaście otaczających go dystryktów. Wiele tam temu wybuchł bunt, w wyniku którego Dystrykt Trzynasty został zrównany z ziemią. Na pamiątkę tego wydarzenia raz w roku każdy dystrykt musi wylosować na publicznych Dożynkach jednego chłopca i dziewczynę w wieku od dwunastu do osiemnastu lat, by stoczył walkę na śmierć i życie w dorocznych Głodowych Igrzyskach. Bohaterką filmu jest Katniss, szesnastolatka mieszkająca w jednym z najbiedniejszych dystryktów w państwie. Gdy na Dożynkach zostaje wylosowana jej młodsza siostra, Katniss zgłasza się na pierwszego w dziejach Dystryktu Dwunastego ochotnika i jedzie do Kapitolu, by walczyć z doskonale wyćwiczonymi i silniejszymi przeciwnikami z innych dystryktów. Zwycięzca może być tylko jeden.
Ogólnie film bardzo mi się podoba. Pomysł jest ciekawy i oryginalny, a fabuła naprawdę w porządku. W niektórych miejscach Film jest ciężko ogarnąć, jeśli nie czytało się książki - no bo jak to? Z jednej strony niesamowicie nowoczesne technologie oraz przepych, a z drugiej bieda oraz zdobywanie jedzenia za pomocą łuku w jednym państwie - i to wszystko w jednym państwie? Coś tu się nie trzyma kupy. To jest dość słaby aspekt filmu, nie jest dobrze wyjaśnione, dlaczego w np. Dystrykcie Jedenastym i Dwunastym ludzie umierają z głodu, a w Jedynce, Dwójce czy w Kapitolu mają wszystkiego pod dostatkiem i żyje im się jak u pana Boga z piecem. Szczerze, gdybym nie przeczytał/a wcześniej książki Collins, pewnie bym nie ogarnął/ęła.
Jeśli chodzi o efekty specjalne, typu technologie przyszłości itp., to było naprawdę nieźle. Nowoczesne studia, pojazdy, to, jak ludzie tworzą całą arenę Głodowych Igrzysk - to wszystko jest bardzo dobrze i realistycznie zrobione. Jak zwykle piętą Achillesa są zwierzęta, w tym wypadku 'zmiechy', ale wiemy, że to najczęściej wykracza poza zakres kompetencji reżyserów, więc tego się aż tak czepiać nie będę.
Kolejna sprawa - gra aktorska. Chyba największym atutem jest obecność Jennifer Lawrance, grającej główną bohaterkę. Lawrance zagrała bezbłędnie, idealnie wcielając się w postać Katniss. Jeśli chodzi  o innych aktorów, jak na przykład Josha Hutchersona, grającego Peetę czy Woody'ego Harrelsona, wcielającego się w Haymitcha, to było troszeeeeczkę słabiej, aczkolwiek też nie mam większych zastrzeżeń.
Podsumowując, "Igrzyska śmierci" to dobry film, ukazujący zarówno ludzką brutalność i despotyczność, jak i waleczność, troskliwość oraz wolę walki o przetrwanie. Choć niektóre sceny (głównie te "romantyczne") są nieco naciągane, to jednak cały film jest ciekawy i polecam go wszystkim, nie tylko osobom gustującym w klimatach science-fiction.

Moja ocena: 7/10

1 komentarz:

  1. Kocham ten film, dlatego bardzo się cieszę, że jest tu o nim dobra recenzja! :) Pozdrawiam Was filmowe Smerfy :D

    OdpowiedzUsuń