niedziela, 24 listopada 2013

"Mamma Mia!"

 "Mamma Mia!" opowiada o niecodziennej sytuacji, a mianowicie młoda Sophie bierze ślub na wyspie swojej mamy. Dziewczyna pragnie, aby ojciec poprowadził ją do ołtarza, jest jednak mała przeszkoda - Sophie nie ma pojęcia, kto jest jej tatą. Po przeczytaniu pamiętnika matki, dowiaduje się o trzech potencjalnych kandydatach i zaprasza ich na wyspę, tuż przed ślubem. Mężczyźni przyjeżdżają, myśląc że to ich dawna miłość wysłała zaproszenia, a nie jej córka, o której istnieniu nie mają pojęcia. Teraz Sophie pozostaje tylko jedno do zrobienia, a mianowicie znaleźć odpowiedź na pytanie: Który z nich jest jej ojcem?
 Co tu dużo opowiadać? To klasyk wśród musicali, który trzeba koniecznie oglądnąć, a hańba tym, którzy nie mają pojęcia, co to za film. Muzyka jest świetna, gdy się jej słucha, to aż chce się tańczyć. Wszystkie utwory pojawiające się w filmie to przerobione kawałki znanego zespołu ABBA. Szczerze mówiąc to nie kojarzę, żeby jakieś przeróbki hitów muzycznych podobały mi się bardziej niż oryginały, ale w tym filmie tak jest! Utwory wykonują tacy aktorzy, jak Meryl Streep, Pierce Brosnan, Julie Walters, Amanda Seyfried czy Dominic Cooper, więc to oczywiste, że wykonania są naprawdę dobre. 
 Ten musical można oglądać setki razy i nigdy się nie znudzi. Tak już po prostu jest. A nieczęsto się zdarza, że chce nam się oglądać kolejny raz film, który znamy na pamięć. "Mamma Mia!" to niesamowity hit, którego nie da się nie pokochać!

Moja ocena: 9/10
PapaSmerf
http://www.youtube.com/watch?v=BvNfHbD_lB4

piątek, 22 listopada 2013

Recenzja "Igrzysk Śmierci: W Pierścieniu Ognia" już w dniu premiery!

UWAGA! Tekst może zawierać śladowe ilości subiektywizmu i spoilerowania. Próba zrecenzowania z punktu widzenia osoby, która nie czytała książki.
„W Pierścieniu Ognia” jest drugą częścią sławnych na całym świecie „Igrzysk Śmierci”. Po zwycięstwie, Katniss i Peeta odbywają obowiązkowe Tournee Zwycięzców, odwiedzając wszystkie dystrykty. Żeby ochronić bliskich, próbują przekonać ludzi, że Kapitol dobrze im życzy, a akcja z jagodami na 74. Igrzyskach nie była przejawem buntu. Jednak sprawy zaszły już za daleko i te próby nie mogą się powieść. Kapitol musi zdusić rewolucję w zalążku, odebrać buntownikom nadzieję, a więc pozbyć się „Przeklętych Kochanków” z Dwunastki. Ale tu nic nie może być proste, trzeba to zrobić tak, by ludzie ich wcześniej znienawidzili, by przestali widzieć w nich idealnych przywódców…
Niesamowity. Tak mogę określić ten film.  Wszystko było w nim świetnie wymodelowane, każda scena starannie zaplanowana, tak, żeby przekazać wszystkie szczegóły, a sporo ich było, i jednocześnie nie zanudzić widza. Coś, co mnie zaskoczyło, to bardzo dobrze zrobione efekty science-fiction, bo w wielu filmach właśnie one okazują się być słabą stroną zwykle niezłych filmów.
Ale od początku. Podobało mi się, jak film grał na emocjach. Czytałem/am książkę, a mimo to cztery razy miałem/am łzy w oczach. Czułem/am wściekłość, gdy było trzeba, napięcie, gdy miałem/am je czuć. Zażenowanie, rozbawienie, niepewność. Może i łatwo mną manipulować, ale mimo wszystko pod tym względem – genialnie.
Kolejna sprawa – fabuła. W pierwszej części było w porządku, choć miejscami robiło się troszkę nudno – miejscami. A tutaj? No cudowne! Cały czas coś się działo, widz nie miał czasu na chwilę oddechu między kolejnymi trzymającymi w napięciu scenami. Często pojawiały się zaskakujące rozwiązania. Momentami zabawny. Ogólnie cała fabuła była lepiej rozplanowana i ciekawsza niż w pierwszej części. Bardzo miłe zaskoczenie, bo zazwyczaj to sequel jest gorszy.
I coś, co mnie najbardziej zamurowało, a jednocześnie zachwyciło – efekty specjalne. Wierzcie lub nie, ale prócz zwyczajowych technologii przyszłości dobrze zrobiono coś, co nigdy nie jest dobre – zwierzęta. Tak, nawet zwierzęta były przedstawione realistycznie. Bardzo duży sukces, miejmy nadzieję, że moment przełomowy w tworzeniu stworzeń żywych w filmach typu science-fiction.
A gra aktorska? Wyśmienita. Jennifer Lawrance była jak zwykle niezwykle przekonująca jako Katniss, zresztą Josh Hutcherson (Peeta), Woody Harrelson (Haymitch), Donald Sutherland (prezydent Snow) i cała reszta obsady również bardzo dobrze się spisała. Dobór aktorów również przypadł mi do gustu, ich wygląd dość pokrywał się z moimi książkowymi wyobrażeniami. Trochę martwiłam się o postać Johanny Mason, ale Jena Malone spisała się na medal.
Podsumowując, film był genialny. Wszystko zostało dobrane i przedstawione niemalże idealnie, ciężko znaleźć słabe punkty. Polecam absolutnie każdemu! Ten film po prostu trzeba obejrzeć.
Moja ocena: 9,5/10
PozytywnyMaruda 

piątek, 15 listopada 2013

1000 WYŚWITELEŃ!

Hej wszystkim! Po niecałym miesiącu naszą stronkę obejrzano już 1000 razy. Bardzo wszystkim dziękujemy i zapraszamy do dalszego czytania ZRYTOFILMÓW, bo nie ma drugiej tak zarąbistej strony ;) :D A, i szczególne podziękowania dla Sesil Mrocznej, TheAvci i Krzywego, za bycie naszą trójką najwierniejszych czytelników :***
Pozdrawiamy:
PapaSmerf
PozytywnyMaruda
Smerfetka Hejterka

środa, 13 listopada 2013

"Gra Endera"

 Rok 2070. Kilkadziesiąt lat temu Ziemia została zaatakowany przez obcych z kosmosu. Planeta została niemal zniszczona. Aby nie doprowadzić do tej samej sytuacji, postanowiono wykształcić nowy rodzaj żołnierza. Takiego, który myśli inaczej i potrafi podjąć ryzyko. Naukowcy udowodnili, że najlepszymi żołnierzami są dzieci. Organizacja rządowa prowadzi szkolenie dla wybrańców. Jednym z nich jest Ender. Najlepszy z najlepszych, ale i jeden z najmłodszych, który dostaje się do Szkoły Bojowej. Zostaje on wybrany do poprowadzenia floty podczas walki z wrogiem. Ender przygotowując się do tego, gra w grę mając poprawić jego umiejętności strategiczne oraz pomóc w zrozumienia taktyki wroga.
 Film powstał na podstawie książki Orsona Scotta Carda o tym samym tytule. Film jest dobrze zrobiony, ale jak dla mnie jest tam trochę nie jasności, np. co ma na myśli Ender mówiąc, że nie miał w ogóle się urodzić? albo o co chodziło z jego bratem Peterem? Uważam, że osoba, która nie przeczytała tej książki nie ma pojęcia jak odpowiedzieć na te pytania, a przecież nie powinno się dopuścić do takich niejasności w fabule filmu. Jednak, tak na prawdę, nie ma co za bardzo krytykować, bo klimat i dramatyczność całej sytuacji są dobrze oddane. Aktorzy są dobrze dobrani, oczywiście tutaj najbardziej znanym aktorem jest Harrison Ford, a i należy się uznanie reżyserowi, ponieważ nie przegiął z brutalnością, ani ze zbytnią surowością, jaką traktowano młodych rekrutów.  Jedyne czego mi brakuje w "Grze Endera" to brak pokazania wyrazistego toku myślenia głównego bohatera, a jest on naprawdę istotny dla wytłumaczenia jego nietypowego zachowania w niektórych sytuacjach. Nie podoba mi się również to, że sklasyfikowano ten film od lat 10, a tak naprawdę jest on zbyt brutalny oraz zbyt skomplikowany dla dzieci i powinien być przeznaczony od młodzieży w górę. Sam film umieściłbym/umieściłabym w przedziale 'dobrym' jeśli chodzi o całokształt. W sumie to polecam dla fanów science-fiction, bo nie wydaje mi się, żebym widział/a gdzieś podobny film :)

Moja ocena: 7/10
PapaSmerf

http://www.youtube.com/watch?v=uZDy8CKzAIw

poniedziałek, 11 listopada 2013

"Abraham Lincoln: Łowca wampirów"

 Abraham Lincoln jest znany jako szesnasty prezydent Stanów Zjednoczonych. A kim był zanim został prezydentem? Ten film odpowiada na to pytanie, a mianowicie Abraham był łowcą wampirów. Już jako dziecko traci matkę zamordowaną przez jednego z potworów. W ramach zemsty zostaje łowcą, by tępić wszystkich krwiopijców, jakich napotka. Jednak jest ich więcej niż się spodziewał, są ich tysiące. Całe południe jest ich siedzibą, a działają pod przykrywką właścicieli plantacji, na których pracują ich niewolnicy, czyli przekąski. Abraham Lincoln nie zraża się i wypowiada wojnę wszystkim wampirom.
 Czego nie wymyślą ludzie? Teraz jest ogromny szał na temat wampirów, ale bez przesady. Uważam, że tematy fantasy są naprawdę fajne i interesujące, ale ostatnio dotyczy wyłącznie krwiopijców. Jak dla mnie wampiry są już przereklamowane i reżyserzy powinni wymyślić coś nowego. Ogólnie, samo przedstawienie wampirów w tym filmie nie jest złe, ale jak już mówiłem/am to zaczyna być nudne.
 W filmie natomiast podobał mi się podkład muzyczny, tylko szkoda, że było go tak mało. Najlepsze są sceny walki, a jeszcze lepsze jest to, że są przedstawione w zwolnionym tempie, przez co przypominają mi trochę "Scherlocka Holmesa". Jednak bryzgająca krew, jak dla mnie, przypomina trochę lejącą się farbę, a rany zadawane siekierą nie wydają się być tak poważne, jakie by były w rzeczywistości. Mogę też stwierdzić, że od razu widać co było robione komputerowo. Jeszcze gdy oglądałem/am ten film, był taki jeden ciekawy moment, a mianowicie pojedynek Lincolna z wampirem wśród stada koni spłoszonego walką i biegnącego w pełnym galopie. Ten moment akcji był aż tak nieprawdopodobny, że zacząłem/am się zastanawiać czy to na pewno nie jest komedia. Jak widać przesadzenie z efektami i "mocami" bohatera też nie jest dobre.

Moja ocena: 5/10
PapaSmerf

http://www.youtube.com/watch?v=NjIUyB8EHBo

piątek, 8 listopada 2013

"Shrek Forever"

Dziś zobaczyłem/am film "Shrek Forever" i, szczerze mówiąc, zastanawiałem/am się, czy nie lepiej byłoby zamiast do komedii przypisać go do 'dramatu'.
W tej, już ostatniej na szczęście, części przygód Shrek ma dość rutyny, rodziny i życia jako "pozytywny bohater", więc kupuje od Rumpelstiltskina jeden beztroski dzień prawdziwego ogra. Jednak, cóż za niespodzianka!, okazuje się, że karzeł oszukał zielonego, co ponosi za sobą straszliiiiiwe konsekwencje (prawie jak w ruskiej mafii).
Zacznę od tego, co było zrobione dobrze - od muzyki. Ale akurat muzyka we wszystkich "Shrekach" jest genialna - zawsze dopasowana i dobra sama w sobie. Druga dobra rzecz to animacja, wiecie o co chodzi. Nie znam się na tym, ale tylko porównując widzę, że jest to zrobione na naprawdę wysokim poziomie. To by było tyle, jeśli chodzi o plusy.
No i przechodzimy do samej historii i fabuły. Tu na myśl przychodzi jedno słowo - gówno, lub też, kulturalniej - dno. To jest wszystko tak banalne i idiotyczne, że szkoda mówić. Po prostu tragedia, już po pierwszych 15 minutach (albo i wcześniej) miałem/am nieodparta ochotę przełączyć kanał. Pomysł słaby, a czarny charakter bezsensowny. Naprawdę nie wiem, co ludziom się w tej historii mogło podobać.
Kolejna tragiczna rzecz to brak tego typowego dla "Shreka" poczucia humoru. Zawsze było śmieszne, niektóre żarty trzeba było zrozumieć, było ciekawie... a w tej części? Żarty były bardzo słabe, tak słabe, że nawet nie można ich uznać za suchary. Zaśmiałem/am się raz, może dwa, a łatwo mnie rozśmieszyć.
Podsumowując, bardzo się zawiodłem/am na tym filmie. Pierwsza i druga część przygód ogra były zajebiste, trzecia jeszcze uszła, ale tu było koszmarnie. Gdyby nie muzyka, to ocenił(a)bym film na 1, jedynie ścieżka dźwiękowa trochę podratowuje produkcje. Filmu nie polecam, chyba że pięciolatkom.

Moja ocena: 3/10 (z sentymentu i za muzykę)
PozytywnyMaruda

wtorek, 5 listopada 2013

"Igrzyska śmierci"

"Igrzyska śmierci" to film, do którego mam spory sentyment, pewnie dlatego, że czytałem/am książkę (genialną, tak btw.). Jednak postaram się ocenić sam film z perspektywy osoby, która nie zaliczyła tej lektury.
Akcja rozgrywa się w państwie Panem (dawna Ameryka Północna), podzielonym na Kapitol i dwanaście otaczających go dystryktów. Wiele tam temu wybuchł bunt, w wyniku którego Dystrykt Trzynasty został zrównany z ziemią. Na pamiątkę tego wydarzenia raz w roku każdy dystrykt musi wylosować na publicznych Dożynkach jednego chłopca i dziewczynę w wieku od dwunastu do osiemnastu lat, by stoczył walkę na śmierć i życie w dorocznych Głodowych Igrzyskach. Bohaterką filmu jest Katniss, szesnastolatka mieszkająca w jednym z najbiedniejszych dystryktów w państwie. Gdy na Dożynkach zostaje wylosowana jej młodsza siostra, Katniss zgłasza się na pierwszego w dziejach Dystryktu Dwunastego ochotnika i jedzie do Kapitolu, by walczyć z doskonale wyćwiczonymi i silniejszymi przeciwnikami z innych dystryktów. Zwycięzca może być tylko jeden.
Ogólnie film bardzo mi się podoba. Pomysł jest ciekawy i oryginalny, a fabuła naprawdę w porządku. W niektórych miejscach Film jest ciężko ogarnąć, jeśli nie czytało się książki - no bo jak to? Z jednej strony niesamowicie nowoczesne technologie oraz przepych, a z drugiej bieda oraz zdobywanie jedzenia za pomocą łuku w jednym państwie - i to wszystko w jednym państwie? Coś tu się nie trzyma kupy. To jest dość słaby aspekt filmu, nie jest dobrze wyjaśnione, dlaczego w np. Dystrykcie Jedenastym i Dwunastym ludzie umierają z głodu, a w Jedynce, Dwójce czy w Kapitolu mają wszystkiego pod dostatkiem i żyje im się jak u pana Boga z piecem. Szczerze, gdybym nie przeczytał/a wcześniej książki Collins, pewnie bym nie ogarnął/ęła.
Jeśli chodzi o efekty specjalne, typu technologie przyszłości itp., to było naprawdę nieźle. Nowoczesne studia, pojazdy, to, jak ludzie tworzą całą arenę Głodowych Igrzysk - to wszystko jest bardzo dobrze i realistycznie zrobione. Jak zwykle piętą Achillesa są zwierzęta, w tym wypadku 'zmiechy', ale wiemy, że to najczęściej wykracza poza zakres kompetencji reżyserów, więc tego się aż tak czepiać nie będę.
Kolejna sprawa - gra aktorska. Chyba największym atutem jest obecność Jennifer Lawrance, grającej główną bohaterkę. Lawrance zagrała bezbłędnie, idealnie wcielając się w postać Katniss. Jeśli chodzi  o innych aktorów, jak na przykład Josha Hutchersona, grającego Peetę czy Woody'ego Harrelsona, wcielającego się w Haymitcha, to było troszeeeeczkę słabiej, aczkolwiek też nie mam większych zastrzeżeń.
Podsumowując, "Igrzyska śmierci" to dobry film, ukazujący zarówno ludzką brutalność i despotyczność, jak i waleczność, troskliwość oraz wolę walki o przetrwanie. Choć niektóre sceny (głównie te "romantyczne") są nieco naciągane, to jednak cały film jest ciekawy i polecam go wszystkim, nie tylko osobom gustującym w klimatach science-fiction.

Moja ocena: 7/10

"Kowboje i obcy"

 "Kowboje i obcy" to film opowiadający o przybyciu obcej cywilizacji na Ziemię, w poszukiwaniu wody jako źródła energii. Ogólnie typowy scenariusz dla filmu science-fiction, jest jednak jeden haczyk. Akcja toczy się na Dzikim Zachodzie.
  Trzeba zacząć od tego, że głównego bohatera gra Daniel Craig, znany z najnowszych Bondów ("Quantum of Solace" i "Skyfall"). Wydaje mi się być lekkim przymułem, zamiast super odważnym przystojniakiem, jednak to już jest zbyt subiektywna ocena. Co jak co, ale trzeba przyznać, że tego jeszcze nie było. A chwalić trzeba właśnie takie pomysły i kreatywność! Fabuła w porządku, efekty fajnie zrobione, brak jedynie nieco humoru, jak na film akcji. Przyznam, że na początku byłem/am nieco zaskoczony/a, bo przecież nie co dzień natrafia się w telewizji na tytuł filmu wskazujący na połączenie westernu z science-fiction i wydawałoby się to nawet niemożliwe do zrealizowania. Jednak człowiek potrafi, a ten film jest tego najlepszym dowodem. W sumie to nie ma co nad tym zbytnio dywagować, to po prostu  trzeba zobaczyć!

Moja ocena: 7,5/10
PapaSmerf

"Wyjazd intergracyjny"

 "Wyjazd integracyjny" to niesamowita komedia. O czym dokładnie opowiada, nie wie nikt. Jednak można powiedzieć, że jest to opis wyjazdu integracyjnego pewnej korporacji. Generalnie picie zaczyna się już w drodze do hotelu Ossa, czyli jeszcze w autokarze. Na miejscu okazuje się, że Szanowny Pan Prezes firmy "Polish lody" mieszka we wspólnym apartamencie z facetem z prasy i panią, która umówiła się ze swoim chłopakiem na miejscu (ten oczywiście powiedział, że nie da rady przyjechać). Tak zaczyna się wielka dwudniowa impreza wszech czasów.
Myślę, że spodziewałem/am się film o bardziej skomplikowanej fabule, ale czego się można spodziewać po komedii i to polskiej. W tej produkcji brakuje mi również naprawdę dobrego podkładu muzycznego, a jest to dla mnie bardzo ważny aspekt dotyczący wszystkich filmów, bez wyjątku. Trzeba przyznać, że picia jest tam w cholerę, jak zwykle. Jest w sumie jeden duży plus, ponieważ nie jest to klasyczna komedia opierająca się na seksie. Oczywiście jest parę ciekawych akcji, ale są naprawdę zabawne i nie aż tak krępujące, jak zazwyczaj w tego typu polskich filmach. Należy więc pochwalić scenarzystę i reżysera. Pochwały należą się także Janowi Fryczowi, który odegrał w tym filmie rolę prezesa. Pokazał on wyraźnie charakter postaci, a nie było to łatwe, bo z jednej strony miał to być twardy i nieugięty szef korporacji, a z drugiej człowiek uwielbiający pić, dobrze się bawić i podejmować wszelkie wyzwania, bez względu na koszty wygranej lub przegranej.
 W skrócie szału nie ma, ale naprawdę można się pośmiać, chyba że nie przepadacie za takimi tego typu komediami, które ja nazywam amerykańskimi. Mam nadzieję, że zrozumiecie co mam na myśli.

Moja ocena: 6,5/10

PapaSmerf


piątek, 1 listopada 2013

"Skóra, w której żyję"

 "Skóra, w której żyję" to film opowiadający o losach paru ludzi, które są ze sobą powiązane. Jednak głównym bohaterem jest pewien chirurg (którego gra Antonio Banderas). Jego historia jest tragiczna i mężczyzna zaczyna chorować psychicznie. Postać poznajemy w momencie, gdy chwilowo przerywa swoją karierę jako chirurg i rozpoczyna badania nad "super skórą" dla człowieka. Jest ona odporna na proste choroby, ugryzienia wszelkich owadów oraz nieczuła na ból.
 Przyznaję, że film na początku jest zupełnie nieskładny i bezsensowny, dopiero po chwili historia układa się w spójną całość. Oczywiście cała fabuła jest oryginalna i przedstawia sytuację, która ma szanse zaistnienia jak 1:1 000 000. No cóż, jak wszystkie filmy Pedro Almodóvara, ten tak samo porusza unikalny i zwariowany temat, którego nie odważyłby się poruszyć żaden inny reżyser. Oczywiste jest również to, że postaciami są sami chorzy ludzie pełni obsesji i, jeśli można to tak nazwać, o 'specyficznym' charakterze. Jednak to dodaje filmowi uroku i choć niespecjalnie lubię tego typu filmy, to jednak ten jest właśnie jednym z tych, które zapamiętam na bardzo długo. "Skóra, w której żyję" jest klasycznym przykładem filmu, przedstawiającego brutalność człowieka, jego pragnienie zemsty oraz władzy. Osobom, które nie lubią tego typu tematów - nie polecam, ponieważ ta ekranizacja dotyczy głównie ich, a wręcz się z nich składa.

 
Moja ocena: 7/10
PapaSmerf