czwartek, 31 października 2013

"Atlas Chmur"

Żebyście nie marudzili, że jestem zbyt wredny/a, kolejny film, który przyszło mi ocenić jest dla odmiany całkiem niezły.
"Atlas Chmur" jest oparty na książce Davida Mitchella. Opowiada o postaciach z różnych epok i zakątków świata, których decyzje i czyny mają duży wpływ na teraźniejszość, przyszłość i przeszłość naszej planety.
Film jest ciekawy, bo akcja rozgrywa się w sześciu różnych okresach w czasie. Wszystkie momenty wpływają na siebie, choć nie w oczywisty sposób, co zmusza do pomyślenia (co najczęściej nie jest potrzebne przy dzisiejszych filmach). Nie znalazłem/am żadnej większej wpadki, a na siłę nie będę wymyślać, bo znów posypią się skargi, że coś naciągam :P. Muzyka ogólnie ujdzie, jednak fragmenty "genialnej kompozycji" pozostawiają wiele do życzenia.
Pomysł jest oryginalny. Scenarzyści starali się ukazać głębszy sens, podkreślić, że ludzie się nie zmieniają i niezależnie od czasów, w których żyją, podejmują podobne decyzje i popełniają te same błędy. Stylizacja również jest na bardzo wysokim poziomie, m.in. jeden aktor zagrał Afroamerykanina i Azjatę, a nie było wątów co do wyglądu (w obu przypadkach :D). Można by się jeszcze rozwodzić nad wizjami postapokaliptycznymi, ale niezbyt mnie to interesuje.
Krótko mówiąc, wszystko, na co zwraca się w filmach tego typu uwagę jest na dobrym, a miejscami nawet bardzo dobrym poziomie.

Moja ocena: 8/10
Smerfetka Hejterka
PS: Poprawianie tego tekstu z chłamu, który wyprodukował/a Smerfetka na coś, co da się przeczytać zajęło mi prawdopodobnie jakieś dziesięć razy więcej czasu niż Hejterce napisanie tego, więc
doceńcie! ;) ~ PozytywnyMaruda

http://www.youtube.com/watch?v=CDLVFwvPZ4A

środa, 30 października 2013

Kobieta czy przedmiot? w skrócie "Kobiety w programach"

 "Kobiety w programach" to film, można powiedzieć, dokumentalny. Opowiada o tym, jak kobiety są postrzegane w mediach, ale też w normalnym życiu. Wypowiadają się w nim kobiety o różnych profesjach, m.in. aktorki i reżyserki filmów, takich jak "Zmierzch". Są tam podane suche dane o tym, ile kobiet jest reżyserami, ile pracuje w radiach, ile zostało zgwałconych itp. itd.
 Na pierwszy rzut oka wydaje się to być kolejny nudny film dokumentalny., Mnie też się taki wydawał. Owszem, jest parę fragmentów, w czasie których chciałoby się przełączyć kanał na jakiś film akcji, jednak dla każdego, kto rozumie w jakiej sytuacji teraz stawia się kobiety, jest to całkiem ciekawe.
 Natomiast dla tych, którzy uważają, że wszystko jest w porządku i jest tak, jak powinno być (nie chodzi tylko o facetów) film jest wręcz wskazany. Uświadamia w jakim kierunku zmierza społeczeństwo, a mianowicie cofa się do czasów, w których kobieta była uważana za przedmiot lub własność. Kobiety, które w nim występują, opowiadają o tym, jak zostały potraktowane przez mężczyzn i dlaczego. Aktorki musiały powiększyć sobie biust i zrobić parę operacji plastycznych, reżyserkom odebrano prawo do nakręcenia następnych części serii filmowej, a kobiety pragnące zabłysnąć w polityce nazywano dziwkami i sukami. Dlaczego? Bo są kobietami, a w mniemaniu ludzi płcią ułomną, słabszą, nie dość doskonałą, by liczyć się w świecie tak, jak mężczyźni. W tym filmie występują również mężczyźni rozumiejący ten problem. Psychologowie, ojcowie oraz mężczyźni widzący jak traktuje się ich koleżanki, siostry czy matki.
 Uważam, że "Kobiety w programach" porusza i daje do myślenia. Ten film jest obowiązkowy do oglądnięcia dla wszystkich, bez wyjątku.

Moja ocena: 8/10
PapaSmerf

sobota, 26 października 2013

"1000 lat po Ziemi"

Chociaż PapaSmerf zamierzał zająć się tym filmem, to jednak uparłem/am się, żeby to zrobić. I, muszę przyznać, nie żałuję.
Akcja filmu rozgrywa się w przyszłości, jak można się spodziewać. Ponad tysiąc lat temu Ziemia stała się nieprzyjazna, a ludzie musieli się z niej ewakuować. Głównym bohaterem jest Kitai Raige (Jaden Smith), chłopiec, którego ojciec jest Strażnikiem - wojownikiem, walczącym z Ursami - bestiami, które są praktycznie zaprogramowane do zabijania. Cypher Raige (Will Smith) zabiera syna na bezpieczną misję, jednak dochodzi do katastrofy i statek rozbija się na Ziemi. Kapitan Raige zostaje ciężko ranny, a Kitai musi dostać się do oddalonej o 100km części statku, żeby wysłać sygnał lokalizujący. Jednak planeta jest teraz zagrożeniem piątej kategorii - każde zwierzę wyewoluowało tak, żeby zabić człowieka, a niemal cała ziemia (oprócz paru punktów) w nocy zamarza. Rozpoczyna się wyścig z czasem.
Ogólnie film bardzo mi się podobał, a gra aktorska była wyśmienita - stary Smith jak zwykle mnie nie zawiódł, choć u młodego były lekkie niedociągnięcia - może dlatego, że dopiero zaczyna. Pomysł też jest ciekawy, więc tutaj duże brawka dla scenarzystów. 
Jeśli chodzi o efekty specjalne, to nie było źle. Wygląd statków i wszelkich technologii przyszłości jest niezły o dość dobrze zaplanowany, a sceny z pokazaniem krajobrazów i roślinności zapierają dech w piersiach. Natomiast zwierzęta wydają się zbyt nierzeczywiste, więc to mi się nie bardzo podobało. Od razu widać, że to efekty, nie ma czegoś takiego, że wydają ci się prawdziwe.
Trochę zdziwiło mnie przedstawienie relacji ojciec-syn, bo nawet mimo niezbyt przyjemnych zdarzeń z przeszłości, ojciec raczej nie zachowywałby się AŻ tak ostro w stosunku do dziecka. Ale taki zamysł reżysera i scenarzystów, ja się nie znam.
I po raz pierwszy chyba nie zgadzam się z Filmwebem, bo zwykle moja ocena pokrywa się mnie więcej z ich, ale nie tym razem. Film był bardzo ciekawy, często łapałem/am się na tym, że oglądam go z otwartymi ustami (chociaż ja mam krzywe żeby, więc zwykle tak siedzę xD). Bardzo polecam.

Moja ocena: 7,5/10
PozytywnyMaruda
 
 

"Happy wkręt"

 "Happy wkręt", czyli coś, czego nie ogarniesz. Opowiada o świecie happy endów w bajkach, ale nie do końca. Czerwony Kapturek i babcia zostają ocalone, książę budzi śpiącą królewnę pocałunkiem, a Kopciuszek staje się królewną... To wszystko ściema w tej bajce, bo świat dobrych zakończeń został zachwiany przez złą czarownicę, Fridę - macochę kopciuszka.
 Powiem tak: to jest bajka dla małych dzieci. Jeśli szukacie dobrej animówki, to na pewno nie wybierajcie tej. Są tam tak mocne suchary, że aż tosty. Bohaterowie w ogóle nie posiadają takich cech, jak powinni, a cała fabuła jest nie tyle zła, co dziwaczna. Ogólnie pomysł dobry, ale źle rozwinięta opowieść i idiotyczne zakończenia. Cała animacja także jest dla mnie jakaś nienormalna. Gdy porównujemy tę bajkę ze "Shrekiem" albo "Jak wytresować smoka", wygląda jak dno. "Happy wkręt" ustawił(a)bym w klasie średniej, jeśli chodzi o filmy animowane.
 Podsumowując, nie polecam, chyba że 10-latkom. Jest tam parę fajnych momentów, ale nie opłaca się oglądać całego filmu tylko dla nich. 

 Moja ocena: 4/10
PapaSmerf
 
 
 
 

sobota, 19 października 2013

"Roman Barbarzyńca"

  Trafił mi się film (jeśli tak go można nazwać) "Roman Barbarzyńca" i, szczerze mówiąc zatkało mnie. Film, jak można się domyślić, opowiada o Romanie - facecie, który "wyciska już 5 dag na klatę", należącym do najwaleczniejszego i najsilniejszego plemienia w całym Wszechściemiu.
  Najlepszy z całego filmu jest początek, mówiący o tym, skąd się wzięło plemię i cały świat z tekstami typu: "na początku była ciemność" i innymi, które nieudolnie próbowały wprowadzić jakiś klimat. Okazuje się, że przodkowie Romana wypili krew martwego herosa który "został ostro raniony z klatę" podczas finałowego starcia. O fabule nie mogę nic powiedzieć, bo nie wiem jak można mówić o czymś, czego nie ma. Film jest tak przesiąknięty sucharzastym  humorem, że nie wiesz czy spać czy płakać. I oczywiście zboczenie. Jak na film animowany osiągnęli chyba nowe standardy. Klasyczny przypadek happy-endu "nawet najgorszy może okazać się najlepszy". Na koniec moje ulubione-wpadki. Tutaj np. Roman był przez cały film szukany, bo czarnemu charakterowi była potrzebna krew wszystkich barbarzyńców, a jednak jego niepełnosprawnego wujka zostawiono jako wyżerkę dla wilków nie zabierając ani kropelki.
  Żeby podsumować po pierwszych 15 minutach możesz zgadnąć cały film. Jeśli MUSIAŁBYM/MUSIAŁABYM go polecić to prędzej jako pornola niż komedię.

Ocena 1/10
SmerfetkaHejterka :P
 
 
 

"Elizjum"

 "Elizjum" to film opowiadający o stacji w kosmosie, na której żyje jedynie garstka najbogatszych ludzi. Mają tam największe luksusy, a poza tym w tym miejscu nie występują żadne choroby ani wojny. Ziemia natomiast wygląda jak wysypisko śmieci, jest przeludniona i panuje na niej głód. Pewien pragnący to zmienić mieszkaniec Ziemi, Max, próbuje dostać się na stację.
 Powiem krótko, że efekty nie są porażające, a większości zachowań bohaterów nie da się logicznie wytłumaczyć (chyba, że ich głupotą). Sam pomysł w jaki sposób główny bohater próbuje dostać się na Elizjum jest ciekawy, jednak to wszystko jest zbyt mało realistyczne i widz w każdej sekundzie filmu nadal ma świadomość, że to tylko projekcja. Więc szału nie ma.
 Jedna z niewielu fajnych rzeczy w tym filmie to akcja. Rozgrywa się ciekawie, jest dynamiczna, a widz wyczuwa napięcie. Następnym atutem jest udział znanej aktorki Jodi Foster. Jej postać jest dobrze zagrana i nie mam do niej zarzutów. Za to Matt Damon w pewnych momentach wygląda tak, jakby był przymułem, albo co najmniej dużym nieogarem, chociaż można go usprawiedliwić tym, że grał charakter swojego bohatera, Maxa.
Ogólnie uważam, że to stracone 109 min. Istnieją lepsze filmy sci-fi, nie mówiąc już o filmach akcji.

Moja ocena: 4/10
                                                                                                                                                  PapaSmerf
 
 
 

"Rock of Ages"

 Lubicie słuchać dobrego rocka? Jeśli tak to musicie koniecznie oglądnąć "Rock of Ages". To musical z (wyłącznie) rockowymi przebojami. Film opowiada o dziewczynie, Sherrie, która przyjeżdża do Los Angeles w poszukiwaniu sławy. Spotyka pewnego chłopaka, pracującego w sławnym clubie Bourbon Room i zakochują się w sobie.
 Na początku film wydaje się być kolejnym "High School Musical" z denną i zbyt banalną fabułą, a Julianne Hough, która gra i podkłada głos głównej bohaterce wydaje się zupełnie nie pasować do mocnego brzmienia rocka. Zdarzają się również takie drobne wpadki, jak przechodzenie sobie tatuaża  Toma Criuse'a z jednej piersi na drugą.
 Jednak pozory mylą. W filmie słyszymy przeróbki największych przebojów typu I love rock and roll albo Pour more sugar on me. A to nie wszystko. Jeśli znacie Toma Cruise'a i mniej więcej orientujecie się jakie role gra w filmach, to nie uwierzycie jaką postać gra tutaj.
 Podsumowując to film o beznadziejnej fabule i jest mega przewidywalny, ale jest humor, seks, dobra muzyka  i nie najgorsza gra aktorów, więc jeśli macie czas, to oglądnijcie chociaż kawałek "Rock of Ages".

Moja ocena: 7/10 

piątek, 18 października 2013

"Los Pitufos 2", czyli "Smerfy 2"

Do tej pory w ankiecie AŻ cztery osoby zagłosowały na filmy animowane, więc postanowiliśmy zrecenzować "Los Pitufos 2". Co prawda nie jest to w pełni film animowany, ale ujdzie.
Akcja rozgrywa się we Francji. Gargamel porywa Smerfetkę i próbuje zawładnąć nad światem (buahahaha).
Najlepsze w filmie są zdecydowanie suchary typu: "Tylko jakbym znosił jajko, to nie róbcie zdjęć" (facet zamieniony w kaczkę) lub "Jakie to wzruszające. Pewnie zbierałoby mi się na mdłości, gdyby to nie był najlepszy dzień w moim życiu" (Gargamel).
Trochę żartów jest i to właśnie główny atut filmu, ale z resztą już nie jest tak wspaniale. Muzyka na przykład leży i kwiczy... 
Schemat jest potwornie stereotypowy, czego można się było spodziewać, ale nie wiemy, czemu wybrano schemat komedii romantycznej - facet jest zgorzkniały i nie daje szansy swojemu ojczymowi (w kom. rom. byłaby to ukochana) z powodu urazów z przeszłości, ale przechodzi wielką przemianę.
Psychologowie zainteresowaliby się ciągłymi rozmowami ze zwierzętami - Gargamel gada z kotem mądrzejszym od siebie, Patrick natomiast konwersuje z kaczką... 
A morał tej bajki jest krótki i niektórym znany: Niebieski jest za***isty, szary jest przerąbany.

Nasza ocena: 5,5/10

PapaSmerf
PozytywnyMaruda
 
 
 
 

"bejbi blues"

Film "bejbi blues" jest (patologicznym) dramatem, opowiadającym historię pary siedemnastolatków, Natalii i Kuby, która zostaje rodzicami. Piją, ćpają, palą i imprezują, gdy w ich świat wkracza dziecko.
Po pierwsze: patologia. Patologia, patologia i jeszcze raz patologia.
Po drugie, główna bohaterka jest kompletnie po***ana. Ma do wszystkich pretensje o to, że jej nie pomagają przy małym, a gdy chcą to zrobić, zabiera go dla siebie i ich odpycha. Jakby chciała go mieć tylko dla siebie - zamiast poprosić o pomoc rodzinę albo chłopaka (ojca), zostawia syna sąsiadce (i nazywa ją suką, gdy nie chce po raz setny się nim zaopiekować). Zamiast na jedzenie, wydaje pieniądze na dragi i jeszcze ćpa przy dzieciaku. W skrócie: zadufana w sobie egoistyczna gówniara, która ma w d... innych.
Żeby było weselej, musi zajmować się swoim facetem jak drugim dzieckiem, a jej matka jest równie (lub bardziej) zrypana jak ona. Najnormalniejsi wydają się rodzice chłopaka, ale oni też są porąbani.
Sam film jet zrobiony średnio i nie na darmo ma na filmwebie ocenę 4.7/10. Przedstawione reakcje ludzi są tak nierealistyczne, że szkoda pisać.
Podsumowując, spodziewaliśmy się dobrego dramatu. Dostaliśmy dramat. Raczej nie polecamy, bo choć film (troszkę) porusza, to jednak w większości jest tak słaby, że aż śmieszny.

Nasza ocena: 3/10

PapaSmerf;
PozytywnyMaruda
 
 
 

Czym są Zrytofilmy?

Siemka wszystkim :-)
Przed Wami nasz pierwszy post.
Bloga prowadzimy we trójkę, będziemy się bawić w krytyków filmowych. Każdy z nas  ma inny gust (R. jest mega nudny - obyczajowe, a A. i J. oglądają wszystko i są zajebistymi laskami), więc może być ciekawie. Zobaczycie sami - 10% pochlebstw, a 200% krytyki.
Na stronie będziecie mogli znaleźć również zakładkę "Przemyślenia dnia", w której znajdziecie myśli nurtujące Was od zawsze... tak, to będzie mega idiotyczne.
To tyle. Postaramy się w miarę często coś dodawać. Generalnie, witamy na ZRYTOFILMACH :D