poniedziałek, 30 czerwca 2014

Transformers: Wiek Zagłady

Witajcie! PapaSmerf złożył zażalenie, iż piszę zbyt długie recenzje, w związku z czym nie chce Wam się czytać ich do końca (czytanie takie trudne). Przyjmuję konstruktywną krytykę i postaram się pisać krótko, ale dobrze. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Trzy lata po bitwie o Chicago władze stwierdzają, że wszelkie maszyny z kosmosu - zarówno Decepticony, jak i Autoboty - są zagrożeniem dla ludzi. Roboty muszą się ukryć, gdy ich początkowi sojusznicy obracają się przeciwko nim. Cade Yeager, ambitny wynalazca z miliardem długów na karku przez przypadek odnajduje Optimusa Prime'a i postanawia pomóc Autobotom.
Mam wrażenie, że tracę czas nawet przez samo pisanie o tym filmie. Powiem tak: nie zjadę go kompletnie tylko ze względu na sentyment, jaki mam do Optimusa i Bumble Bee. Efekty były, oczywiście, bardzo dobre, jak we wszystkich filmach z serii. Muzyka również była dobrze dobrana, do niej nie mam żadnych zastrzeżeń. Aktorzy... tacy sobie. Różnie bywało - nie ma szału, ale tragedii też nie.
I to by było na tyle. Fabuła kompletnie bezsensowna, zasypiałam od połowy filmu (wcześniej skupiałam się na efektach). O dialogach nawet nie wspominam - "Szybko... - Szybciej! - No szybciej! - Szybko, szybko!". No cóż... nie, naprawdę, szkoda słów.
Wszystko to spowodowało, że na koniec biło się brawa - z radości na widok napisów końcowych. Niestety to nie koniec, bo niedwuznaczne aluzje wskazują na dużą szansę na pojawienie się KOLEJNEGO sequela tego pierwotnie świetnego filmu.

https://www.youtube.com/watch?v=ubGpDoyJvmI

Moja ocena: 3/10
PozytywnyMaruda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz