piątek, 16 maja 2014

"Niezgodna"

Siemanko! Obiecałam coś sobie i Wam w lutym, a ponieważ jest już po egzaminach, a ja wyczerpałam swój limit lenistwa, to nie mam wyboru i z uśmiechem wracam do recenzowania. Wiem, że były prośby o "Pana Peabody i Shermana", ale zaczekajcie jeszcze trochę, to się tym zajmę (przyszły weekend?). Zacznę z grubej rury. Miłego czytania!
W świecie zniszczonym wojną panują konkretne zasady: wszyscy podporządkowują się systemowi i należą do jednej i tylko jednej z pięciu frakcji: Prawych, Altruistów,  Serdecznych, Erudytów lub Nieustraszonych. Jeśli ktoś nie ma cechy koniecznych do zaliczenia do którejkolwiek grupy, staje się wyrzutkiem, marginesem społecznym. Gdy Beatrice podchodzi do testu, który ma pomóc wybrać jej frakcję, niespodziewanie odkrywa u siebie cechy trzech grup. Oznacza to, że jest Niezgodną, zagrożeniem, które trzeba wyeliminować. Dziewczyna ukrywa ten fakt i dołącza do wojowników - Nieustraszonych. Jednak nie tak łatwo ukryć swoją odmienność, a każde potknięcie oznacza śmierć. 'Tris' nie może ufać nikomu, niezależnie od własnych uczuć...
WOW. Takie było moje pierwsze odczucie po zakończeniu seansu. Ale od początku:
1. Muzyka. Cudowna, wspaniała, rewelacyjna. Podtrzymująca w napięciu, wzbudzająca emocje, idealnie dobrane tło, które opowiadało historię niemal równie dobrze jak zdjęcia. Nie wyobrażam sobie, jak wyglądałby ten film bez tak fantastycznego akompaniamentu.
2. Bohaterowie. Świetnie wykreowani przez reżysera, dają się poznać dopiero z czasem. Intrygujący, zaciekawiają i prowokują do szukania u siebie podobnych do nich cech charakteru. Bardzo dobrze zagrana postać Cztery (Theo James), tajemniczość przeplata się z niepewnością. I równie dobrze ukazana główna bohaterka, Tris (Shailene Woodley) - nie jestem specjalistą, ale jak dla mnie zagrała genialnie. Nie znałam wcześniej większości aktorów i jestem bardzo zadowolona, że ich poznałam.
3. Zdjęcia. Świetne ujęcia zniszczonego miasta i świata poza murem, dobrze wykreowany świat przyszłości, który powinien się spodobać nie tylko entuzjastom science fiction. Wizja ta nie przytłacza i świetnie komponuje się z całością.
Jeden z niewielu minusów, to dla mnie wątek miłosny. Ta historia rozwijała się tak nieporadnie, że aż szkoda było patrzeć, a tu nagle bum! i mamy wielką miłość. To było dla mnie dość średnie, ale na szczęście ten wątek jest tylko wpleciony w ciąg wydarzeń, a nie jest głównym tematem filmu, więc nie przeszkadza w cieszeniu się resztą dzieła.
To chyba byłoby na tyle. Bardzo spodobał mi się ten film i z niecierpliwością czekam na ekranizację kolejnych części tej widowiskowej sagi autorstwa Veronici Roth :)

Moja ocena: 9/10