wtorek, 4 lutego 2014

"Wkręceni"

Fikoł, Szyja i Franczesko są trójką przyjaciół - razem pracują i spędzają wolny czas. Gdy w wyniku cięcia kosztów nieoczekiwanie tracą pracę w śląskiej fabryce samochodów, postanawiają po raz ostatni zabawić się za pieniądze z odprawy. Wynajmują samochód, drogi apartament, sprowadzają dziewczyny... słowem - ostra jazda. Następnego dnia na potężnym kacu trafiają przez przypadek do kompletnej wiochy i zostają wzięci za niemieckich inwestorów. Panowie, jak to Polacy, nie wyprowadzają prezydenta miasta z błędu i zaczynają burżujową zabawę. Ale jak długo kłamstwo może nie zostać wykryte?
Tak szczerze mówiąc... chała. W kinie rzeczywiście można było się trochę pośmiać, ale już później, nie wydawało się to w ogóle śmieszne. A skoro mowa już o tym humorze - jeśli jakiś tam był, to prędzej sytuacyjny niż słowny. Słowny był beznadziejny. Szczerze mówiąc, bardziej bawiła mnie osoba, z którą byłam i jej komentarze, niż sam film.
No to jedziemy dalej - fabuła. Banalna. Typowa. "Nudy jak w polskiej komedii", jak mówił Kermit (wcześniejsza recenzja). W sumie nie można powiedzieć, że temat jest oklepany, bo dosłownie czegoś takiego nie było, czyli pomysł jest dobry. Niestety, jak to w komedii polskiej, wszystko układało się tak samo - po kolei: jakaś akcja, fałszywa tożsamość, zabawa, wielka miłość, odkrycie prawdy, smutek-smutek, naprawa błędów, miłość i przyjaźń wszystko zwyciężą. Brzmi znajomo? Amerykanie to przynajmniej czasem coś pozmieniają w kolejności albo coś. A tu - nudy jak zwykle.
Skończmy deserem - gra aktorska. Tragedia. Aktorzy - Adamczyk, Opania, Kluźniak, Baar - zawsze grają tak samo. Jeśli w serialach jeszcze się to mniej-więcej sprawdza, to w filmie wychodzi beznadziejnie. Szkoda przyznać. Z całej obsady na uznanie zasłużył chyba tylko Krzysztof Stelmaszyk (prezydent Mikulski), a nieźle zagrali Kacper Kuszewski (komendant) i Paweł Domagała (Szyja). Reszta - szkoda mówić.
Pomysł fajny, ale źle zrealizowany. Gra obsady w większości bardzo słaba. Jestem rozczarowana filmem, bo myślałam, że można go nieźle zrealizować. Jeśli można powiedzieć, że coś mi się całkiem podobało, to jedynie piosenka do filmu, nagrana przez Igora Herbuta (załączam linka). Tak to nie za dobrze.

Moja ocena: 3/10
PozytywnyMaruda